środa, 12 grudnia 2012

długi weekend

Jest mi bardzo ciężko, bardzo, uwierzcie. Nie wiem jak można tak żyć, nie wiem jak można tak DALEJ żyć.

Myślałam, że nasz weekend skończył się dzisiaj. I, nie powiem, poczułam się nieco skołowana, gdy okazało się, że on żyje własnym życiem. W zeszłym tygodniu domknęłam dwa eseje i za najgorszy miałam zabrać się w zeszły poniedziałek. Bardzo intensywnie się za niego zabierałam, szło mi całkiem dobrze. Nie, prawdę mówiąc to nic nie szło, nie biegło ani nawet nie truchtało. Raczej wylegiwało się w ciepłym łóżku, gotowało i wracało do zdrowia. Może wy tam w Polce macie ten swój (przeklęty dla mnie) śnieg, ale ja tutaj mam "deszcze niespokojne", "wichry i burze" i "dziesięć w skali beauforta". Nie trudno o przeziębienie w takich warunkach atmosferycznych. 

εντάξει, μωρό μου, koniec tego gaworzenia. Oprócz w/w składowych wielkiej porażki esejowej doszedł fakt contemporary melange i tak do dzisiaj kursor sobie miga w świeżym wordowskim pliku na pulpicie. Dzisiaj miało być inaczej. Po zajęciach z greckiego zasiadłyśmy z damami przy jednym stole w bibliotece uniwersyteckiej, jak to działo się pięknie i regularnie ostatnimi czasy. "Nie dziewczyny, ja dzisiaj nie mogę pisać. Nie wiem co się dzieje, no nie dam rady, to nie na moje siły dzisiaj", mówi Anita, która właśnie ogląda modelki Victoria's Secret łamiące swoje kruche badylowate nogi na wybiegu. I tak oto skończyła się ciężka praca z esejami. Chociaż, nie powiem, "czekając na... Kirę" zgromadziłam tony literatury, która pomoże mi napisać o sytuacji gospodarczej Polski po przystąpieniu do Unii Europejskiej. Zostało tylko modlić się o wenę to zapełniania carte blanche trzydziestoma stronami klawiaturoklepania. Zaraz spadamy na kawę do miasta bo dzisiaj wyjątkowa, niepowtarzalna data 12/12/12, jest okazja do świętowania !

A na koniec bardzo ważne zdjęcia. Ambasada Polski w Rethymno, mieszcząca się w budynku Aloe Apt. zorganizowała vintage party. Dress code to zawartość szafy naszych rodziców. A że (cytując) "zimno, piździ, do domu daleko" - musieliśmy improwizować z naszymi ubogimi szafami studentów. I improwizacja wychodzi nam... całkiem całkiem :)











I jeszcze nasz Secret Santa. Święta za pasem, Mikołaj szaleje po kominach na całym świecie, więc i do wioseczki Rethymno zajechał swoimi Rudolfami. W ubiegły poniedziałek, w spanish house odbyło się uroczyste wręczenie prezentów przez poplecznika Świętego, którym został Jose from Brasil. Było... o tak właśnie...





















dam znać czy żyję przed Świętami :) bez odbioru!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz