Rzecz to znana, że
koty lubią zatrzymywać się i kręcić w miejscu między na wpół uchylonymi
drzwiami. Któż z nas nie mówił do kota: „Wejdźże nareszcie!” Niektórzy ludzie
wobec jakiegoś wydarzenia mają również skłonność do niezdecydowanego dreptania
w miejscu między dwoma postanowieniami, narażając się na zmiażdżenie przez los,
zatrzaskujący nagle drzwi przygody. Ludzie nadmiernie ostrożni, choć
przypominają koty, i dlatego właśnie że przypominają koty, ryzykują więcej niż
ludzie odważni.
W. Hugo, "Nędznicy"
Rozszarpana na wakacyjne chwile oddechu od pracy lektura
Nędzników mimo, iż odbiega treścią od istoty tego, co czeka mnie w kolejnych
miesiącach daje mi ciągle dużo do myślenia w tej sprawie. To niezdecydowane
kocie dreptanie w miejscu jest plagą i chorobą naszego pokolenia. Ostrożność
faktycznie nie przynosi pozytywnych efektów. Ryzykując w tym przypadku do
stracenia jest bardzo mało, praktycznie nic, natomiast zyskać można wiele.
Nie potrafiłam tej pierwszej notki napisać jednym
rzutem. Do mojego odjazdu od dzisiaj
jest 21 dni i dopiero teraz powoli to wszystko zaczyna do mnie docierać. I to
nie jest tak, że to po prostu jest zwykły wyjazd, „czym ty się kobieto
przejmujesz?” To jest pewnego rodzaju przełom, który zaczyna się od przejścia
przez wpół uchylone drzwi.
15 dni do wyjazdu. Może dramatyzuję, ale teraz wiem że opuszczając miejsce w którym żyło się od dzieciństwa, opuszczając ludzi,
z którymi dzieliło się każdą wolną chwilę, tak naprawdę traci się całkowicie
siebie samego. Trzeba budować siebie od nowa. Można trąbić, że każdy jest
niepowtarzalnym indywiduum, ale to inni warunkują to, kim jesteśmy. Nasza
praca, to nasza praca, jednak z kim
przestajesz, takim się stajesz. Nie ma życia bez kontekstu i teraz dopiero
dobitnie dociera do mnie, jak bardzo ważne miejsce ten kontekst w moim życiu
zajmuje. Powoli zaczynam doświadczać tego dziwnego uczucia, które ludzie
żegnający się na dłuższy czas nazywają rozerwaniem serca.
4 dni do odlotu. Ciśnienie w domu coraz większe, chociaż w
sobie odczuwam jakieś takie dziwne opanowanie. Przeczytałam dzisiaj, że ludzie
czasem tak mają, że w trudnych sytuacjach mimo wszystko zachowują zimną krew.
Muszę ją chyba teraz wykorzystać jak najlepiej, bo cholera wie co się ze mną stanie
tam daleko na południu ;)
Kolejne notki postaram się pisać po polsku i po angielsku. Będzie dużo zdjęć widoków, ludzi i jedzenia. Może pojawią się jakieś przepisy, kto wie?
Odlatuję jutro. Mam nadzieję, że nie będę dłużej dreptać w
miejscu.
Wyjeżdżam tylko na chwilę, zaraz wrócę.
Ja już na wstępie gratuluję Ci tego, że odważyłaś się na coś, na co mnie nigdy odwagi nie starczy ...
OdpowiedzUsuńByć może ten blog stanie się też dla mnie częśćią wędrówki wgłąb siebie
Powodzenia
Kasiu już od jutra na pewno nie będziesz dreptać :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że o mnie będzie można za jakiś czas powiedzieć to samo.
"Ostrożność faktycznie nie przynosi pozytywnych efektów." O, to mi się podoba! :)
OdpowiedzUsuń